Geoblog.pl    laverne    Podróże    Peru i Boliwia    Salar de Uyuni
Zwiń mapę
2008
17
wrz

Salar de Uyuni

 
Boliwia
Boliwia, Uyuni
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1746 km
 
Uyuni znane jest głównie z tego, że jest punktem startowym wycieczek na Salar de Uyuni. Wycieczki standardowo trwają trzy dni, podczas których niejednokrotnie brakowało mi oddechu, tym razem nie z powodu wysokości, ale otaczającego piękna. Są takie miejsca gdzie podziw może być tylko niemy.

Początkowo droga prowadzi przez słoną pustynię – wszechogarniająca biel stykająca się z kobaltem nieba. Żal tylko, że akurat była pora sucha i na powierzchni pustyni nie było wody. Wtedy efekt byłby jeszcze bardziej oszałamiający – nad głową, pod nogami – wszędzie niebo… Tymczasem mijamy kopczyki soli i pracujących przy nich ludzi. Docieramy do hotelu zbudowanego z soli – solne stoły, krzesła, łóżka, rzeźby, żyrandole. Następnym celem jest wyspa porośnięta kaktusami – Isla de Pescado. Na wulkanicznych skałach pokrytych koralowcami rosną setki ogromnych kaktusów, niektóre z nich mają około tysiąca lat. Nie miałam pojęcia, że kaktusy mogą być tak stare…Kolejna zmiana krajobrazu – pustynia już bez soli, za to z kępkami traw i pojawiającymi się co jakiś czas wikuniami (takie zgrabniejsze lamy). Nocujemy w kolejnym hotelu z soli położonym na skraju Salaru.

Następnego dnia zmiany – pojawiają się czynne dymiące wulkany, skalne formacje z lawy, w tym słynne Skalne Drzewo. Potem jeziora, czyli laguny: najpierw biała od lodu z punktami wyznaczonymi przez różowy kolor piór flamingów, potem następna z jeszcze większą ilością flamingów – w połączeniu z żółtymi kępkami trawy, niezliczoną ilością kolorów, którymi mienią się otaczające lagunę góry, niesamowicie niebieskim kolorem nieba daje taki efekt, że wszystkim nam brakuje słów. Bo „pięknie” to za mało. Flamingi brodzą, nurkują, jedne zrywają się do lotu, inne właśnie siadają na wodzie. Przed zachwyconymi oczami toczy się opowieść przyrody o życiu. Trudno się oderwać od tych widoków tak porażających, że aż paraliżujących – można stać i patrzeć godzinami. Tylko w środku aż boli od nadmiaru wrażeń.

Po południu kolejne jezioro – Laguna Colorada. I znowu różowe i białe flamingi kroczą tym razem po lazurowo – granatowo – czerwonej wodzie omijając biały lód. Woda o barwie krwi – niesamowite…W tle kolejne wzniesienia gór, nad głową wciąż tak samo niemalże nierealny kolor nieba. Wieje zimny przenikający wiatr, ale dopóki świeci słońce tak trudno oderwać wzrok od tych obrazów…W nocy temperatura spada grubo poniżej zera, tak że nad ranem, kiedy jeszcze przed świtem trzeba opuścić śpiwór, wydaje się to niewykonalne…

Pakujemy się do lodowatego dżipa i zmarznięci w ciemnościach jedziemy do gejzerów. I kolejny widok nieco tylko przyćmiony przez panującą temperaturę – para buchająca z otworów w ziemi na tle dopiero delikatnie jaśniejącego nieba.

Kolejny przystanek dla odważnych – basenik z naturalnie ciepłą wody. Nieziemsko kuszące, ale wizja konieczności opuszczenia jednak kiedyś tego ciepłego baseniku skutecznie ogranicza nas tylko do moczenia stóp. Woda w zetknięciu z lodowatą skórą wydaje się parzyć, ze zdumieniem przyjmuje informację, że ma zaledwie jakieś 30 stopni. Po czasie moczenie wyłącznie stóp okazuje się błędem. Bo wymoczone stopy pozostają jeszcze długo ciepłe, a reszta jest wciąż tak samo zmarznięta jak była po opuszczeniu śpiwora. Wniosek – trzeba było moczyć się w całości.

Kolejna laguna, tym razem zielona, kolejne fale zachwytu. Woda jest niesamowita, ale ku mojemu zdumieniu nie ma na niej odbicia pobliskich gór. To chyba wina zawartych w niej minerałów, które nadają niesamowity zielony kolor, ale za to odbierają zdolność odbijania. Tutaj nie ma flamingów, jest tylko piękni i surowość krajobrazu.

I stąd zaczyna się już niestety powrót z tej krainy cudów. Jeszcze tylko kolejne niesamowite kształty skał powulkanicznych cmentarzysko pociągów tuż pod Uyuni. I kończy się wspaniałe widowisko przygotowane przez siły natury…W mojej głowie rozważania, jak to zrobić, żeby powtórzyć tę wyprawę w porze deszczowej. Najlepiej zanim te okolice staną się tak „turystyczne” jak Machu Picchu…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 10.5% świata (21 państw)
Zasoby: 44 wpisy44 0 komentarzy0 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
13.08.2011 - 13.08.2011
 
 
22.06.2011 - 22.06.2011
 
 
05.05.2011 - 05.05.2011