Z Uyuni wyruszamy do Potosi, gdzie zamierzamy zwiedzić kopalnie srebra. W tym celu trzeba przebrać się w gustowne podbijane gumą ubranka i zgrabne kaloszki i można ruszać. Jeszcze tylko zakupy koki i dynamitu dla górników. Wejście do kopalni jest w miarę przestronne, jej pierwszy poziom do pewnego momentu też. Potem trzeba się schylać, ale znacznie gorsza jest rosnąca temperatura i świadomość zamknięcia w tak małej przestrzeni pod ziemią w kraju, gdzie nierzadko zdarzają się trzęsienia ziemi. Kiedy trzeba podjąć decyzję o wejściu na poziomy 2 i 3, decydują się tylko Dorota i Zuza. Eliza, Karina i ja wraz z jednym z przewodników wychodzimy na zewnątrz – strach przez ciasnymi przejściami bierze górę. Okazuje się, iż nie bezpodstawnie. Kiedy dziewczyny w końcu wychodzą mają problemy z oddychaniem i mówieniem, które mijają dopiero następnego dnia – wszędobylski pył. Okazuje się, że przejścia pomiędzy poziomami są tak wąskie i strome, że wymagają czołgania się na łokciach. Dziewczyny są wstrząśnięte warunkami, w jakich pracują górnicy. Twierdzą, że gdyby wiedziały na co się decydują, to nie weszłyby.