Autobus zwany cama bus (cama czyli po hiszpansku lozko) byl jak zwykle komfortowy, i nie jak zwykle, malo wychlodzony (jak do tej pory autobusy w Ameryce Poludniowej kojarzyly mi sie z czasami, kiedy dorabialam sobie do studenckiego stypendium porzadkujac pudelka z lodami w wielkiej chlodni). Malo zatem zmarzniete bladym świtem dotarlysmy do Ciudad Bolivar, gdzie dostalysmy sie w rece niejakiego Carlosa, co skonczylo sie decyzja o zakupie 3 wypraw: motorowka po Orinoko, awionetka do parku narodowego Canaima i autobusem na trekking na Roraime.